Archiwum 20 lipca 2015


lip 20 2015 Stało się
Komentarze (0)

No właśnie stało się. Do czego to kurde doszło... zacząłem pisać sam o Sobie samym. W sumie to dla siebie żeby pouporządkowywać myśli bo podobno tak łatwiej, tak szybciej tak prościej. A ostatnio dużo tych myśli mi się w tej głowie kołacze, duże zmiany. Najpierw robota teraz to. W sumie chyba dobry moment żeby zrobić coś z swoim życiem. Te kilka wiosenek już mineło i chyba najwyższa proa wydorośleć (tak jakbym JĄ słyszał), bo kobiety nie lubią chłoców. Właśnie ONA, heh głowny i zasadniczy problem całego tego zamętu. Czlowiek spokojnie sobie znalazł nową fajną pracę. Wszystko było w najlepszym porządku a tu BUM. Katastrofa dostał obuchem po twarzy i umarł, no cóż zdaża się nie pierwszy nie ostani raz. Każdemu zdaża się zakochać nawet mi. Ale że od pierwszego wejrzenia? Tak odrazu? Zobaczyłem ją i mi szczęka opadła i potoczyła się po podłodze. No ale cóż jak to w moim wypadku bywa na zakochaniu się kończy nie gdy nei podejde nie zagadam. Los chciał inaczej to ona odezwała się pierwsza do mnie. Że co? A zagadała była nowa widać potrzebowała kolegi, przyjacila albo poprostu chciała być miła kto to może wiedzieć. I wyszło szydło z worka nie dość że dziewczyna piękna i inteligentna. Takie najgorsze, Spalasz się zanim zdążysz usta otworzyć. Ale nie, rozmowa się miło toczyła pierwszy raz drugi trzeci. Człowiek zaczał sobie wymyślać Bóg wie co. Było fajnie super przyjemnie te kilka tygodni jak bajka. Widywaliśmy się codziennie w drodze do pracy  i spowrotem. Czas mijał na miłej rozmowie, a ten jen uśmiech był zniewalający. Mogłem się patrzeć na niego godzinami. Ba odwaliło mi do końca na stare lata. I jak tu się nie zakochać? Cholera miało być o samodoskonaleniu a  wyszła jakaś pseudo artystyczne ścierwo o nieszczęśliwej miłości. Jaby w sieci mało było tego szajsu. W sumie to przez nią. Ba to dla niej, postanowiłem się zmienic. Wyjść z tej mojej zakompleksionej nory i otworzyć się na ludzi. Zacząłem ćwiczyć, niewiela jakaś poranna gimnastyka ale zawsze coś, od czegoś trzeba zacząć małymi kroczkami powoli. Czymś zająć umysł rozwinąć skrzydła przełamać te swoje lęki. Tak to jest że dorosły facet boi się pięknych kobiet (sic!). Paranoja, ale bywa trauamtyczne przeżycia niespełnione miłości, nadzieje i z małego romantyka wyrasta stary zgorzkniały pierdziel. Sam nie wiem gdzie jak i kiedy od tak poprostu. 15 lat minęło i oto jestem. Męszczyzna w sile wieku, niby wyszktałcony niby inteligenty zaradny itd ale kurde samotny. Bo się chował bo się bał. W sumie to dobrze, że ją spotkałem dała i do myślenia. Zmusiła do wyrwania z tej beznamiętnej egzsystencji która nazywam życiem. Ruszyć się coś zrobić. Pokazać się. Ba robić coś dla kogoś a nie dla siebie to trzeba mieć nierówno pod sufitem. Zdecydwoałem się ruszyć nie po to żeby zrobić coś dla siebie ale dla niej, żeby znowu mnie zauwżyła. Żeby przestała traktowć jak powietrze. A to boli, kurde to chyba najgorsze obojętność. Nie raz już jej doświadczyłem i nie raz będzie mi się dane z nią zmierzyć. TAk się rozpisałem że zgubiłem głowny wątek. O czym to ja miałem...? A tak ONA heh, powó cel i przyczyna w jednym, w sumie to dobrze bo się ruszyłem, coś drgnęło. Jak nie ta może inna, kto wie? A może faktycznie to pomoże. Nie robić nic i pozwolić się nieść losowi. Po coś ją na mojej drodze postawił, może po to żebym się w końcu ogarnął. Ta i czlowiek walczy teraz sam ze sobą z koniecznością zagospodarowania swojego wolnego czasu w inny sposób niż do tej pory. Albo rzucić to w cholerę i znowu męczyć te moje gierki. Szkoda tylko że nie zostawiją po sobie już takiej zsatysfakcji jak kiedyś, to już za mało. Siedzieć całymi dniami i tłuc w te durne klawisze, zdobywać wirtualne punkty żeby leczyć swoje chore ego. Do tej pory tym człowiek się kierował, ba nawet z domu wyprowdziłem się żeby spokojnie grać. Głupie nie? Dorosły facet wyprowadza się z rodzinnego domu nie po to żeby ułożyć sobie życie z kobietą (dziewczyną), tylko po to żeby grać w gry. Ale w sumie żeby to ja jeden, niektózy się nie wyprowadzili i mieszkaja z rodzicami, heh to w sumie takie moje użaleznienie z którym zaczynam walczyć. Bo trzeba bo chce bo MUSZĘ, bo nie chce więcej spędzać samotych wieczorów. Myślałem że jestem introwertykiem że tak mam że taki typ że najlepiej mi samemu. Ale nie, ostanio stwierdziłem że wolę przebywać z ludxmi na imprezie, rozmawiać bawić się śmiać wszystko to co facet w moim wieku powinien już od dawna robić. Hah otworzyła mi oczy i jej jedno zdanie "Kobiety wolą meszczyzn nie chlopców", nawet nie znała mnie na tyle żeby to stierdzić (a może znała?). Kto wie, może ona też coś wie na mój temat a może wywnioskowała to wszystko z tych naszych rozmów. Nie wiem muszę pomyśleć ochłonać zawsze robie coś na wariata. W gorącej wodzie kapany podejmuje zbyt szybko zbyt ważne decyzje a potem załuję. Niby lepiej żałować za grzechy niż tego że się nie grzeszyło ale w niektórych wypadkach... Nie czasami warto ustać powiedzieć STOP i przestać użalać się nad sobą. Lepiej czas spożytkuje jak zrobie parę pompek. Doradcy życią mówią im jak żyć, co zrobić żeby być lepszym człowiekiem. Bardziej wartościowym. Dobra styknie i tak napsiałem więcej jak planowałem ale czasem trzeba z siebie kilka rzeczy wyrzucić zeby zacząć z czystym kontem i sumieniem nastepny dzień. Okaże się

zagmatwany